Dzień 1. Po wielu burzliwych dyskusjach, w tym roku postanowiliśmy spędzić nasze greckie wakacje na małej i urokliwej wyspie Zakynthos. Bez pospiechu, bo aż dwa tygodnie, słodkiego” nic nie robienia”. Choć w naszym przypadku nie ma „nic nie robienia” i staramy się wypoczywać aktywnie. Dzień przed wyjazdem przeczesując internet, w poszukiwaniu informacji na temat celu naszej podróży znalazłem Zante Magic Tours i był to strzał w dziesiątkę. Ponieważ mieszkamy niedaleko autostrady A1, nie każdy ma takie szczęście w tym kraju mieszkać niedaleko autostrady i to jeszcze czynnej, droga na lotnisko niespełna 200km do Trójmiasta minęła bardzo szybko. Za to na lotnisku, już w mniej komfortowych warunkach spędziliśmy kilka godzin czekając na opóźniony samolot. Zważywszy jednak na masowe tego lata bankructwa biur podróży, tylko taki dreszczyk emocji nie był nam straszny. Ponieważ na miejsce dolecieliśmy późno w nocy, podczas transferu z lotniska do hotelu było nam dane podziwiać tylko nocne życie wyspy. O poranku natomiast przywitały nas takie widoki.

Dzień 2.

Po lekkim greckim śniadaniu, zwiedziliśmy najbliższe otoczenie, czyli hotelowy basen i plaże, a po obiedzie udaliśmy się w dalszą wycieczkę do oddalonego o kilka km miasteczka Tsilivi, gdzie spotkaliśmy się z Maćkiem z Zante Magic Tours. Już jadąc na wakacje wiedzieliśmy, że chcemy zwiedzać z dala od komercyjnego szumu i propozycja Maćka przypadła nam do gustu. Przez resztę dnia skupiliśmy się na „nic nierobieniu” w hotelowym basenie, zbierając siły na przygody kolejnych dni.

Dzień 3.

Wczesnym rankiem poznaliśmy Joannę – żonę Maćka i wyruszyliśmy odkrywać wyspę. Mix Północ + zatoka wraku – nazwa była obiecująca. Rozpoczęliśmy od tarasu widokowego na Zante – stolice wyspy i jedyne miasto na wyspie. Każdy kolejny punkt programu był bardziej atrakcyjny od poprzedniego. Po zbiórce i poznaniu towarzyszy wycieczki udaliśmy się do rodzinnej winiarni Solomos na degustacje. Po tak udanym początku wycieczki mając już odpowiednie zapasy, mogliśmy ruszyć w dalszą drogę. Minęliśmy kilka punktów widokowych by dotrzeć do kolejnej atrakcji plaży Xiagia, słynącej z siarkowych źródeł. Prawdziwe naturalne SPA, które wpływa nie tylko na urodę ale i na zdrowie. Atrakcją tego miejsca była również podwodna jaskinia, tylko dla odważnych, gdzie temperatura wody nie przekraczała 10stC. Po orzeźwiającej kąpieli ruszyliśmy w dalszą drogę, z postanowieniem, ze wrócimy jeszcze na ta cudowną plażę i spędzimy na niej cały dzień. Kolejnym punktem naszej wycieczki był port Agios Nikolaos skąd motorówką udaliśmy się podziwiać błękitne groty, obok zatoki wraku obowiązkowy punkt programu dla zwiedzających wyspę. Nie obyło się też bez kąpieli w krystalicznie czystej lazurowej wodzie i nurkowaniu w jaskiniach. W drodze do kolejnej atrakcji zatrzymaliśmy się w małej górskiej wiosce Anafornitra na lunch. Typowy grecki przygotowany z lokalnych produktów. Przy odrobinie szczęścia można w niej również zwiedzić kościół w którym Święty Dionisos spędził 10 lat. Jadąc krętymi górskimi drogami, dotarliśmy w końcu do Porto Vromi, z którego wyruszyliśmy do zatoki wraku. Jest to zatok do której można się dostać tylko od strony morza, a od strony lądu ogranicza ja kilkusetmetrowy klif. Plaża pokryta jest białymi kamykami, a pionowe skały otaczające zatokę wyśmienicie nadają się do wspinaczki. Postanowiliśmy z juniorem po raz pierwszy w Grecji spróbować swoich sił w Deep Water Soloing. Zatoka wraku była ostatnią atrakcją tego dnia, ale została podzielona na dwie części. Po możliwości plażowania na niej przyszła kolej na podziwianie jej z klifu. Naprawdę niezapomniany widok, można się zakochać. Z tak spędzonego dnia byliśmy bardzo zadowolenie, pomimo lekkiego zmęczenia ilością atrakcji i wrażeń. W kolejnych dniach udaliśmy się na wycieczkę na żółwie, zwiedzaliśmy wyspę wynajętym samochodem, nie zabrakło też wspinaczki. Następna część relacji już wkrótce na blogu.]]>

Leave a Reply